piątek, 27 grudnia 2013

Opowiedz mi swoją historię :)

Czy kiedyś zastanawialiście się, czemu sięgnęliście po tą, a nie inną książkę w tym konkretnym momencie? Co sprawiło, że zainteresowała Was jakaś książka? Dotyczy to także filmów, sztuk teatralnych, wystaw, muzyki itp.
Zapewne każdy z Was może podzielić się ciekawą, nietypową, zabawną itp. itd historią, czy anegdotą na ten temat. O to też chcę Was dziś prosić, bo uwielbiam słuchać/czytać takie opowieści i uważam, że całkiem sporo mówią one o człowieku :)
Z mojej strony mogę się podzielić, np. historią dotyczącą "Diuny" Franka Herberta. Każdy, kto mnie zna, wie, że bardzo lubię cały cykl "Diuny", a ta miłość trwa już ładnych naście lat. Jednak moja droga do "Diuny" była nieco pokrętna. Od bardzo dawna jestem wielką fanką Davida Lynch`a i pamiętam, jak zasiadałam przed telewizorem zafascynowana i zahipnotyzowana aby oglądać "Miasteczko Twin Peaks". Kto oglądał ten serial ten wie, że jednym z głównych bohaterów serialu był przystojny agent Cooper, grany przez Kyle`a MacLachlana. Ten sam aktor wcielił się postać Paula Atrydy w filmie "Diuna", obrazie również wyreżyserowanym przez Lynch`a. Oczywistym więc było, że po "Twin Peaks" obejrzałam adaptację "Diuny". O, tak! Obejrzałam film przed przeczytaniem książki! Ale ten film sprawił, że sięgnęłam po wersje papierową "Diuny" i nie zawiodłam się! Świat stworzony przez Herberta całkowicie mnie pochłonął i do dziś dnia, cała seria dumnie stoi na moich półkach.
To może jeszcze inna historia? :) Już nie tak zakręcona, za to, pokazująca, że czasami jakaś książka, jakiś pisarz muszą trafić w odpowiedni moment w życiu czytelnika. Jestem zagorzałą fanką twórczości Tolkiena, kocham świat, który pisarz powołał do życia, zachwycam się jego wirtuozerią w operowaniu słowem i jego wiedzą. Ale nie zawsze tak było! (Właśnie zaszokowałam część osób ;)) Czytałam dużo, nawet bardzo dużo odkąd nauczyłam się składać litery i jak tylko poszłam do szkoły zapisałam się do biblioteki i wypożyczałam tony książek. Nigdy jednak nie natrafiłam tam na żadną z książek Tolkiena - nie wiem, czy ciągle były wypożyczone, czy może po prostu ich tam nie było. Nie było tez nikogo, kto jakoś bym mi polecał jego twórczość. Jakoś pod koniec podstawówki, uczęszczając już do innej szkoły, trafiłam w szkolnej bibliotece zupełnie przypadkiem na "Hobbita" - większość innych książek z tego przybytyku już wtedy przeczytałam. No i mnie ten "Hobbit" znudził i to tak mocno, że nie dokończyłam go. Kilka lat później, mojego ówczesnego chłopaka, gdy dowiedział się, że nie jestem zaznajomiona z mistrzem, jak go nazywał, a co gorsza porzuciłam lekturę "Hobbita", uważając go za strasznie nudnego, ogarnęła groza i wręcz zmusił mnie do przeczytania raz jeszcze Tolkiena. Tym razem sięgnęłam po "Władcę pierścieni" i ... wpadłam :) Zakochałam się w trylogii i pisarstwie Tolkiena po uszy! :D Po "Władcy" przyszła kolej na "Silmarillion", który tylko pogłębił mój zachwyt i sprawił, że raz jeszcze sięgnęłam po "Hobbita". Tym razem odnalazłam się w historii opowiedzianej w książce :) Nie wiem, co poszło nie tak za pierwszym razem, wiem, jednak, że czasami warto dać drugą, a nawet i trzecią szansę książce :)
Zapraszam Was do dzielenie się swoimi historiami :)
Pozdrawiam Was ciepło i poświątecznie!
Edyta z bloga Zapiski spod poduszki

17 komentarzy:

  1. Ja pamiętam Sutiejewa "Bajeczki z obrazkami". Nie chodziłam wtedy jeszcze do podstawówki. W bibliotekach bywałam jak miałam już z 5 lat. Byłam z mamą w księgarni, dojrzałam tą bajkę, prosiłam mamę, żeby mi kupiła, ale ona była strrrrrrrasznie droga :( Więc... ją ukradłam :P. Później musiałam odnosić i przepraszać, ale wstyd! Do dziś się w niej kocham na zabój i marzę, że ją kiedyś gdzieś kupię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jakieś wybitnie ciekawej czy zabawnej opowieści nie podam, bo u mnie to wygląda na ogół dość standardowo. Ale zdarzały się koncertowe zawiedzenia polecaną książką. U Basi pisałam kiedyś o "Życiu seksualnym Papagejów". Miała być taka zabawna i w ogóle...a okazała się być koszmarem. Wymiękłam przy opisie masturbacji na tzw. muchę... Mam traumę po tej książce do dziś...

    OdpowiedzUsuń
  3. a allegro Basiu? Wydaje mi się, że widziałam tam kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Poopowiadam Ci, jak mi coś pójdzie do głowy, bo mam sporo takich historii, ale żeby były odpowiednio ciekawe, muszę je fajnie opowiedzieć. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. taaaak za 160zł, bo to unikaty :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Co raz bardziej mnie ta książka przeraża !

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż, każdy miewa jakieś "wpadki" :) Widac to wielka miłośc jest skoro doprowadziła do zadarcia z prawem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam mała i głupia, ale książka to istne cacuszko!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm chyba nie mam ciekawych historii do opowiedzenia ...
    Zwykle interesuję się książką z polecenia, a potem to idzie lawinowo dopóki nie spełnię marzenia.

    Np. z "Katedrą w Barcelonie", za którą posypały się inne książki Falconesa, Lorensa czy Zafona oraz finalnie spełnione marzenie czyli podróż do Barcelony z pierwszym punktem wycieczki czyli Cmentarzem Montjuic, do którego jedzie tylko jeden autobus i nawet mieszkańcy Barcy średnio wiedzą czym tam można dotrzeć. Ale w książkach był i trzeba odwiedzić ! Tibidabo było - trzeba odwiedzić ! Santa Maria del Mar - trzeba odwiedzić i przekonać się że faktyczna Katedra Barcelońska, stoi tuż za rogiem od Świętej Marii od morza ;)
    Mam takie pomysły o tak ! Zawsze chciałam się wybrać do Kingsbridge gdzie toczyła się akcja Filarów Ziemi, ale wtedy przeczytałam, że tam jednak Katedry nie ma - Szit :P

    OdpowiedzUsuń
  10. kurcze ja nie mam takich historii...może króciutki....w liceum w szkolnej bibliotece Pani bibliotekarka obdarowała mnie lekkim romansem...a jego tytuł był Kara dla Śpiącej Królewny Anne Rice...widać, że Pani nie czytała książki...Diunę i WP uwielbiam i czytałam i czytuję je dzięki obecnemu mężowi....Norę Roberts kocham i czytam namiętnie jak wiesz, a pierwszą jej książkę kupiłam z gazetą;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak opisałaś te miejsca, że aż pozazdrościłam tej miłości, wiedzy i wizyty w Barcelonie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahahhaha :D Dobra ta pani bibliotekarka :D Moja w pierwszej bibliotece nie była lepsza, nie ogarniała, co w niej ma i że jak dziecko wypożycza Nienackiego to niekoniecznie jest to książka o Panu Samochodziku ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja miałam przygodę z książką. Czytałam w hipermarkecie. Wzbudziło to taką sensację, że dwie osoby z ochrony do mnie podeszły ;) A może osoba czytająca zagrożenie dla bezpieczeństwa stwarza?
    http://365dnizksiazka.blogspot.com/2014/01/czy-wszedzie-mozna-czytac.html

    O "Zwiadowcach" wiele słyszałam. Pierwszy raz chyba ze dwa lata temu. Ale chyba dopiero teraz dojrzałam do książki. Wcześniej miałam mylne wyobrażenie o książce - kojarzyła mi się z literaturą wojenną ;)
    Książka przykuwała mój wzrok w bibliotece. Potem koleżanka w oczekiwaniu na poród dziecka (ostatni miesiąc ciąży, niecierpliwość ;) )podwędziła córci książkę i zaczęła zachwalać. Wypożyczyłam i wsiąkłam ;)

    Nie wiem, co z tym logowaniem się. Jestem zalogowana na blogspocie, a tutaj nie chce mi się mój profil wyświetlić.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zazdroszczę takich historii :) Ja niestety jeszcze nie odkryłam lektury, w którą bym aż tak wpadła :(

    Zapraszam do siebie sklep-z-pamiatkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Thanks very interesting blog!

    Feel free to surf to my blog :: natural ways to fight inflammation

    OdpowiedzUsuń
  16. ja sięgam po ksiązke bez lepsze okazji, a rzucam wtedy, gdy mnie strasznie nudzi :D

    OdpowiedzUsuń

ShareThis