W obecnych czasach nie ma takiej
siły, by poczytna książka nie została prędzej czy później zekranizowana.
Zauważyliście tę tendencję? Chciałoby się móc z czystym sumieniem powiedzieć,
że twórcy filmów robią to tylko i wyłącznie z pobudek artystycznych, ale nie ma
się co czarować. Kierują się chęcią zysku, myśląc tak: skoro dany tytuł
sprzedaje się jak świeże bułeczki, to dlaczego my mielibyśmy na nim nie
zarobić?
Czy mnie osobiście to
przeszkadza? Gdy patrzę na to pod kątem moralności, to w jakimś stopniu może i
tak, ale ostatecznie cieszę się, że są ludzie na tym świecie, dzięki którym
daną powieść mogę obejrzeć w wersji filmowej, a potem obie opcje skonfrontować.
Wyszukiwanie podobieństw i różnic to czasem całkiem fajna zabawa (pod
warunkiem, że wcześniej nas ewentualne braki nie rozłoszczą).
Carrie 1976/2013 |
Stephen King – jeden z
najpoczytniejszych pisarzy świata – dorobił się już naprawdę wielu ekranizacji
swoich powieści. A zaczęło się od… „Carrie” z 1976 roku. Wersja kinowa ma do
tej pory zarówno wielu zagorzałych fanów, jak i przeciwników. Mnie bardzo dziwi
fakt, że nie każdy pochlebnie wyraża się o Sissy Spacek, która zagrała tytułową
Carrie. Sama nie wiem, co można zarzucić tej kreacji, bo ja należę zdecydowanie
do osób zadowolonych z wyboru właśnie jej do tej roli. Uważam, że świetnie oddała naturę młodej,
zagubionej dziewczyny z nadprzyrodzonymi zdolnościami, która wychowywała się u
boku maniaczki religijnej. Jak większość z was pewnie wie, tydzień temu na
ekrany kin wszedł remake „Carrie” z młodziutką Chloë Grace Moretz w roli
główniej. Filmu jeszcze nie widziałam, ale już teraz obawiam się, czy ta
śliczna aktorka nie ma zbyt słodkiej urody, by mogła wiarygodnie zagrać taką
postać, jaką jest Carrie? Surowa uroda Spacek moim zdaniem sprawdziła się w tym
przypadku wyśmienicie… Czy ktoś z was już widział nową odsłonę „Carrie”? Jeśli
tak, opowiadajcie! Kończąc już dywagacje na temat tego tytułu, zapytam was
jeszcze, czy książkowa wersja jest według was lepsza od filmowej? Czy może
odwrotnie? Dla mnie obie są świetne, choć w książce zabrakło mi głębszego rysu
psychologicznego tytułowej bohaterki – owszem, coś niecoś jest, ale nie tyle
ile powinno i te braki uzupełnia film.
Jack Nicholson w "Lśnieniu" |
O kolejnej ekranizacji, którą
teraz przywołam, sam King powiedział kiedyś, że… wcale mu się nie podoba. Mowa
tu o „Lśnieniu” w reżyserii znakomitego Stanley’a Kubricka. Uwierzycie, że King
mógł coś takiego powiedzieć o tym filmie?
Na szczęście to było dawno temu i być może pisarz już zdążył zmienić zdanie. :)
Cóż, dla mnie obraz Kubricka to absolutne mistrzostwo! Świetny dobór aktorów z
Nicholsonem na czele, fantastyczne ujęcia i przyprawiający o dreszcze klimat. Książka – opowiadająca historię Jacka
Torrance’a, zamieszkującego wraz z rodziną pewien mroczny hotel, w którym
kiedyś popełniono straszliwe morderstwo, i który sam popada w obłęd – również
trzyma poziom. Obie wersje są dla mnie fenomenalne i ciężko mi wskazać lepszą.
Potem pojawia się cała seria
filmów na podstawie powieści Kinga, które moim zdaniem noszą miano horrorów
klasy B. Mam tu na myśli „Cujo”, czyli historię psa, który na skutek choroby
staje się mordercą. Następnie na wyróżnienie zasługuje opowiadanie „Dzieci
kukurydzy” (znaleźć je można w zbiorze „Stephen King na wielkim ekranie”), w
którym to dzieciaki przejmują władzę nad swoim miasteczkiem, mordując uprzednio
własnych rodziców i innych dorosłych, którzy przez przypadek tam się znaleźli.
Opowiadanie przykuło moją uwagę, bo dzieci w rolach czarnych charakterów zawsze
robią wrażenie. Ekranizacja dopełniła dzieła. „Christine” oglądana po raz
pierwszy (za szczenięcych lat) bardziej mnie bawiła, niż straszyła…
Kathy Bates w "Misery" |
Dopiero lata dziewięćdziesiąte
ubiegłego wieku przyniosły znaczny progres w jakości ekranizacji książek Kinga,
a dobrą passę rozpoczęła wyśmienita w swojej roli Kathy Bates, pojawiająca się
w słynnej „Misery”. Jako Annie Wilkes (dodajmy, że za tę rolę otrzymała Oscara)
była pielęgniarką, która więzi słynnego pisarza Paula Sheldona, którego jest
fanką. Swój talent Bates potwierdziła także w ekranizacji „Dolores Claiborne”.
Potem przyszedł czas na dwa
najwspanialsze według mnie obrazy. Pierwszy z nich to „Skazani na Shawshank” w
reżyserii Franka Darabonta, który był wielkim przegranym
w wyścigu po statuetkę Oscara w 1994 roku, mimo aż siedmiu (!) nominacji. Nie pomogło tu nawet zaangażowanie Morgana Freemana do roli Eblisa. Cóż, widocznie historia przebrzydle inteligentnego i przebiegłego uciekiniera z więzienia w Shawshank nie urzekła „ważnych” głów Akademii. A szkoda…
w wyścigu po statuetkę Oscara w 1994 roku, mimo aż siedmiu (!) nominacji. Nie pomogło tu nawet zaangażowanie Morgana Freemana do roli Eblisa. Cóż, widocznie historia przebrzydle inteligentnego i przebiegłego uciekiniera z więzienia w Shawshank nie urzekła „ważnych” głów Akademii. A szkoda…
David Morse, Michael Clarke Duncan i Tom Hanks w "Zielonej mili" |
A drugi obraz? Jakżeby inaczej…
To oczywiście „Zielona mila” :), którą kocham, uwielbiam i ubóstwiam… Przy książce
mało się nie popłakałam… Przypomnijmy – John Coffey (potężnej postury
czarnoskóry mężczyzna) zostaje skazany na karę śmierci za morderstwo dwóch
dziewczynek. Jednak po wsadzeniu go za kratki okazuje się, że to bardzo
wrażliwy człowiek, o nietypowym usposobieniu i intrygujących zdolnościach… Paul
Edgecomb, ówczesny strażnik więzienny, nie wierzy w jego winę i próbuje
uchronić Coffeya przed egzekucją. I książka, i film poruszyły mną do głębi… Tom
Hanks wyśmienicie sprawdził się w roli strażnika, a Michael Clarke Duncan w
roli skazanego jest po prostu świetny.
Jak mogliście zauważyć,
pozwoliłam sobie na wymienienie tylko kilku ekranizacji powieści Kinga, a jest
ich przecież wiele. Nim jednak zasiądziecie przed ekran, by te filmy poznać
(jeśli jeszcze są wam obce), to koniecznie sięgnijcie po ich papierowe
pierwowzory.
Pisarstwo Kinga, choć jest specyficzne,
nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Jedni je kochają, drudzy nienawidzą
i warto byś Ty – drogi czytelniku – wiedział, po której stronie barykady
stoisz… :)
* zdjęcia podchodzą z lubimyczytac.pl oraz filmweb
"Zielona mila" i "Skazani na Shawshank" są w czołówce moich ulubionych filmów. Czy wybrałabym wersję papierową czy film? Nie potrafię określić. Obie wersje jak dla mnie są świetne i doskonale się dopełniają! I nie potrafię ukryć wzruszenia "Zieloną milą", za każdym razem. A oglądałam ten film już wieeeeeeele razy.
OdpowiedzUsuńNo to witam w klubie... Nie płaczę na filmach, ale "Zielona mila" zwyczajnie mnie rozkłada na łopatki... Coffey jest niesamowity...
OdpowiedzUsuńEwuniu ja do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu dla "Lśnienia" Kubricka to najlepsza ekranizacja ever, pokuszę się nawet o stwierdzenie, ze lepsza niż książka - nie bij mnie :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia - kadry z filmów są bezbłędne. To z Carrie spowodowała, że aż mi włosy dęba stanęły.
OdpowiedzUsuńBić nie będę, bo wcale mnie to stwierdzenie nie dziwi. :) Nicholson pokazał tu klasę!
OdpowiedzUsuńUrocze prawda? ;)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam nowej ekranizacji "Carrie", ale Spacek jest totalnie bezbłędna, wręcz idealna do tej roli!!! Byłam zachwycona jej grą.
OdpowiedzUsuńwreszcie ktoś, kto podziela mój zachwyt nad nią. :D
OdpowiedzUsuńBates jest dla mistrzynią i najlepszą aktorką, była wspaniała w tych ekranizacjach. Ekranizacji "Zielonej mili" nie pamiętam dokładnie, bo dawno nie oglądałam. Ale "Skazani na Shawshank" byli wspaniali. Jaka obsada, majstersztyk. "Lśnienie" i "Skazani..." to moje fejwrity.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak można się nią nie zachwycić, bo co? bo nie jest piękna? Głupota. Tak samo Julianne Moore by się tutaj nadawała, ale w nowej ekranizacji jest już tak wiekowa, że gra mamuśkę:)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak się spisała w roli religijnej maniaczki. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będzie hard core hehe. A mówiłam chodźmy razem do kina, ale byśmy się zagadały na śmierć po filmie hehe
OdpowiedzUsuńMusisz na ten tychmiast obejrzeć znów "Zieloną milę". Nakazuję Ci! ;) Mistrzostwo...
OdpowiedzUsuńNo nie tym razem...nie tym razem. Ale kolejny remake albo ekranizacja Kinga jest nasza! :D
OdpowiedzUsuńKocham Hanksa, więc w sumie nie czuję się jakaś zmuszona:)
OdpowiedzUsuńhahaha jak mówisz o kolejnej "Carrie" to możemy nie dożyć. Natomiast jakaś inna ekranizacja może tak szybko wyjść, że byśmy nie zdążyły się do tego psychicznie przygotować haha :D
OdpowiedzUsuńJa też go uwielbiam... :)
OdpowiedzUsuńDamy rade, spokojnie. ;)
OdpowiedzUsuńLśnienie tak zachwalacie, że muszę nadrobić! Przyznam się bez bicia, że ekranizacji nie widziałam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńTo dość specyficzny obraz (jak wszystkie Kubricka), ale wierz mi, że warto obejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńJa widziałam za mało ekranizacji jego książek by się móc w pełni wypowiedzieć, ale "Zielona Mina" i "Skazani na..." są świetne. Mimo wszystko myślę, że książki podobają mi się bardziej. Co do Dzieci Kukurydzy - ekranizacji - to dla mnie była to bardziej fantastyka niż horror...
OdpowiedzUsuńja widziałam ostatnio tą "stara" Carrie i sam film nie był dla mnie za ciekawy, za to córka i mamuśka grały świetnie, no i pani trener dała dziewczyną wycisk;)) Myślę, że książka spodoba mi się bardziej
OdpowiedzUsuńOby tak było. :)
OdpowiedzUsuńChciałabym, by "Dzieci kukurydzy" były zrobione na nowo. To by było coś! :)
OdpowiedzUsuńmogli by to naprawdę fajnie zrobić, ale ja najpierw muszę przeczytać książkę;PP znowu...;D
OdpowiedzUsuńTo akurat opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńmnie tez rozkłada na łopatki...za każdym razem...zresztą na książce także płakałam
OdpowiedzUsuńSzkoda, że duuużo osób nie wie o ekranizacji opowiadania Kinga "Zdolny uczeń" - film nosi tytuł "Uczeń szatana" i jest naprawdę znakomity, mimo że odbiega od opowiadania tym, że nie jest aż tak brutalny, ale wciąż trochę szokujący. Ogląda się świetnie. W dodatku gra tam Gandalf :) Podrzucę linka do starych wypocin, może ktoś będzie chciał przeczytac: http://skrzatowisko.blogspot.com/2012/10/ze-nasienie.html
OdpowiedzUsuńMoje ulubione ekranizacje to Zielona mila, Skazani, oczywiście Lśnienie - co z tego, że różni się od książki! Toż to genialny film, a Nicholson jest mistrzem. Lśnienie obejrzę pewnie jeszcze wiele razy i nigdy mi się nie znudzi. Oczywiście lubię też Misery, totalnie nie podobała mi się Desperacja, zresztą za książką też nie przepadam. Dzieci kukurydzy i stara Carrie nie zrobiły na mnie wrażenia. Serio. :)
Bates jest w AHS:Coven!
OdpowiedzUsuńJa jestem zazwyczaj przeciwniczką ekranizacji. Jak dla mnie ludzie powinni sięgnąć po książkę, żeby się dowiedzieć o co chodzi, albo przejść jakiś test, ze książkę już przeczytali, bo wielu wychodzi z założenia "widziałem film, po co mi książka?". Widziałam Misery i starą Carrie (oczywiście po książce) i choć Misery nie jest najgorsza (brakowało mi kilka fajnych scen) to Carrie ogólnie mnie nie przekonała, dlatego nowej wersji nie będę oglądać- jakoś mnie nie przekonuje ta dziewczyna. Zielonej Mili ani nie widziałam, ani nie czytałam, bo najpierw chcę przeczytać, a jakoś nie miałam czasu by po nią sięgnąć. Lśnienie czytałam i mam zamiar zobaczyć film. Naprawdę chcę zobaczyć, co się Kingowi nie podobało. I z mojej strony to chyba wszystko.
OdpowiedzUsuńNie jestem znawczynią, ale tak, jak i Tobie najbardziej podobały mi się "Zielona mila" i "Skazani ...", zaraz za nimi "Lśnienie" (jak się mogło nie spodobać Kingowi???) oraz "Carrie" z 1976 r. Nowej "Carrie" nie widziałam i możliwe, że nie zobaczę, bo wiele lat temu przestałam być fanką horrorów.
OdpowiedzUsuńPróbuję sobie przypomnieć te dawno przeczytane książki i te dawno obejrzane filmy ... W przypadku "zielonej mili", mimo, że film jest genialny, to jednak książkę uważam za jeszcze lepszą! "Skazani ..." tu nie ma wygranych, natomiast "Carrie" filmowa przyprawiła mnie o większą gęsią skórkę niż ta książkowa,.
Basiu, koniecznie obejrzyj "Zieloną milę"!
OdpowiedzUsuń"Carrie" to dla mnie bardzo lajtowy horror. Nawet ciężko mi ten film nazywać horrorem. :)
OdpowiedzUsuńo "Uczeń szatana" nie słyszałam :) nadrobię :)
OdpowiedzUsuńTak, tylko, że ja mam problem od pewnego czasu z horrorami w wydaniu filmowym, nicy książka pobudza wyobraźnie mocniej, ale film to takie trochę ziszczenie moich koszmarów :P Wolę jednak czytac :)
OdpowiedzUsuńNo tak, coś w tym jest. U mnie wyobraźnia działa trochę jak amortyzator i podczas czytania horrorów nie podsuwa mi na tyle "straszności", bym np. nie mogła zasnąć. A w filmie już tego nie ma, jestem skazana na to, co zobaczę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo błędne założenie tych ludzi. :/ Od książki powinno się (wg mnie) zaczynać obowiązkowo a film powinien być uzupełnieniem. A "Zieloną milę" polecam gorąco nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńJa oczywiście kojarzę tytuł, ale jeszcze jest przede mną. :) Że "Carrie" Ci się nie spodobała zbytnio to jeszcze rozumiem, bo nie każdemu musi, ale "Dzieci kukurydzy"?? Jestem w szoku. :)
OdpowiedzUsuńA moja wyobraźnia zazwyczaj sobie hula w najlepsze! I mąż się czasami ze mnie śmieje, jak przeczytam coś "straszniejszego", że musi mnie do toalety odprowadzać ;)
OdpowiedzUsuńFilmy działają też na naszą podświadomość, chłoniemy obrazy i je interpretujemy nawet o tym nie wiedząc. Są gdzieś tam zaszczepione w nas i w połączeniu z pierowotnymi lękami i wyobraźnią robią swoje
To prawda. Niby nigdy nie śniło mi się nic, co widziałam w filmie czy przeczytałam, ale umysł i tak kumuluje to wszystko i czasem coś mi się przyśni...Z jednego z takich snów mogłabym zrobić niezłą książkę. ;)
OdpowiedzUsuńJa śnie i czasami jak przeanalizuję sen to ewidentnie mój mózg :wyprodukował" go między innymi na podstawie czegoś, co przeczytałam, rzadziej - obejrzałam. Ostatnio miałam trzy pod rząd takie niepokojące, ale i zachwycające sny. Bodźcem do nich była lektura "zimowego władcy" oraz artykuły dotyczące wierzeń pogrzebowych wikingów. Zrobił sie miszmasz celtycko-nordycki ;)
OdpowiedzUsuńO rany, to faktycznie musiał być niesamowity sen. :)
OdpowiedzUsuńByły :) Nie będę ich opowiadała, bo ich wspomnienia już zblakły,a po za tym opowiadany sen nigdy nie jest równie fascynujący, jak samo śnienie.
OdpowiedzUsuńZależy, jeśli był naprawdę wyjątkowy...:) Ale nie namawiam. :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie widziałam żadnej ekranizacji :(
OdpowiedzUsuńTo masz duuuuużo do nadrobienia. :D
OdpowiedzUsuńJa w ogóle mało filmów oglądam. Jakoś do mnie nie przemawiają ;)
OdpowiedzUsuńEkranizacji Kinga widziałam sporo! (także tych serialowych), na pewno więcej niż przeczytałam jego książek. Aczkolwiek akurat Carrie znam z książkowego pierwowzoru i uważam, że zatrudnienie Chloë Moretz do roli głównej to jakaś kpina... Nowej części jeszcze nie widziałam, po powyższy fakt jakoś mnie odstrasza, zresztą nie wiem po co zabierać się za coś, co już zostało zrobione dobrze :)
OdpowiedzUsuńMuszę się pochwalić, że w końcu przeczytałam książkę "4 pory roku", która zawierała opowiadanie "Skazani na Shawshank". Film jest jednym z moich ulubionych i teraz mogę również oceniać go jako ekranizacja, która w moim odczuciu wykonana jest znakomicie! Zresztą tak samo jak "Zielona mila", czy "Cmętarz zwieżąt" (mam nadzieje, że nikt nie wpadnie na pomysł zrobienia ich remake....)
Świeżynką jest serial "Pod kopułą", oglądam, lecz bez rewelacji. Nie znam książki, ale w serialu postaci są takie schematyczne!
Dla mnie najnudniejszą ekranizacją (książka zresztą nie lepsza) była "Desperacja"....
Ekranizacje książek Kinga są bardzo znane i doceniane i dla niego jaka autora to tylko lepiej :) Wydaje mi się, że w większości rzetelnie oddają książkową rzeczywistość (nooo może w "worku koście" nie zupełnie...) i cóż dobrze je się ogląda ;]
Bardzo dużo! Ale "zieloną mile" i "skazani na Shawshank" musisz zobaczyć ;]
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji czytać nic Kinga, ale za to widziałam "Zieloną milę" film bardzo mi się podobał
OdpowiedzUsuńspetana-przez-ksiazki.blogspot.com
Postaram się zapamiętać ;P
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o filmowe "Lśnienie" to wybór aktorów nie był aż tak znakomity ;) Głównie chodzi mi tu o postać Wendy, którą film... wróć, aktora Shelley Duvall w ogóle nie oddała. Różnica między filmową a powieściową Wendy jest kolosalna z ogromnym plusem dla tej drugiej :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze Kinga, wstyd i obciach. Najbardziej chcę przeczytać "Lśnienie". Film musi być super! Ciekawe, dlaczego nie podobał się autorowi. Nie sądzę, by taki reżyser mnie zawiódł. Zapoznam się też z "Zieloną milą", bo tu widziałam film i jest dla mnie w pewien sposób ważny. Niestety nie mogę powiedzieć, co jest lepsze, ale dyskusję pośledzę. :-)
OdpowiedzUsuńHmm, zastanawiające jest to, że widziałem więcej ekranizacji niż czytałem książek :D Z tych nowszych podobał mi się "1408" - filmik jak na horrorową posuchę ostatnich lat dawał radę ;)
OdpowiedzUsuńMam uraz do ekranizacji, aczkolwiek Zielona Mila i Lśnienie to moim zdaniem bardzo dobre filmy godne polecenia :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, nawet bardzo dobre. :)
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja "1408" nadal mam przed sobą. Az dziwne, że jeszcze nie widziałam. :)
OdpowiedzUsuńOj, musisz braki nadrobić. :) Warto jak diabli! :D
OdpowiedzUsuńDo ideału sporo jej brakuje, to fakt, ale Nicholson...miażdży. :)
OdpowiedzUsuńTo trzeba szybciutko to nadrobić. :)
OdpowiedzUsuńWiem, że powinnam do dyskusji podchodzić maksymalnie obiektywnie, ale Twoje zdanie na temat Carrie mnie cieszy. :) Ja też tej młodziutkiej aktoreczki nie widzę w tej roli, ale powiem więcej, jak już obejrzę ten remake.
OdpowiedzUsuń"4 pory roku" - bardzo dobry tytuł, który bardzo cenię. :) "Pod kopułą" jeszcze nie widziałam, ale nie śpieszy mi się, bo i książka nie jest dla mnie rewelacją.
Popieram! :)
OdpowiedzUsuńnie znoszę ekranizacji Lśnienia. a sam King ani mnie nie zachwyca, ani nie razi. czytałam lepsze i gorsze rzeczy :)
OdpowiedzUsuńA ja powiem szczerze, że jeśli chodzi o "1408" to bardziej podobała mi się ekranizacja! Opowiadanie w moim odczuciu nie było tak dobre.
OdpowiedzUsuńNo dla mnie to jest po prostu zaprzeczenie postaci, jaką w książce była Carrie. Chyba twórcy filmu nie zaznajomili się z pierwowzorem... Tak czy siak także na pewno obejrzę film, żeby zobaczyć jak to wyjdzie ostatecznie. Po trailerze np. jestem mile zaskoczona postacią matki, którą gra Julianne Moore ;]
OdpowiedzUsuńTak, Nicholson rewelacyjny wręcz ;) Dla niego samego, jego wizji Jacka Torrance'a warto oglądnąć filmową wersję "Lśnienia" :)
OdpowiedzUsuńO joooj, cóż za skrajne zdanie. :) Ale każdy ma prawo do swojego. :)
OdpowiedzUsuńWszyscy są za Moore w tym filmie. Zobaczymy jak wypadła. :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie! Właśnie do polskich kin wchodzi film "istnienie", który jest podobno ekranizacją książki Kinga, ktoś wie może jakiej? Bo zdaje się, że nie widnieje ona pod tym samym tytułem.
OdpowiedzUsuńNie licząc "Zielonej mili" i "Skazanych na Shawshank" uważam, że filmy są o wiele gorsze od książek :) W tych dwóch przypadkach uważam, że filmy są równie dobre, co książki, a może i lepsze :)
OdpowiedzUsuńNa razie czytałam tylko "Zieloną milę". Oglądałam "Zieloną milę" i "Misery". Na najnowszy film iść nie planuję. Ale po którąś z jego książek pewnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńTo nie jest ekranizacja książki Kinga. Z Kingiem łączy ten film tylko scenarzysta, który ma takie samo nazwisko. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. :) Dodałabym jeszcze do tego "Lśnienie". :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę, by to była ekranizacja książki Kinga. :) Scenarzysta filmu ma na nazwisko King - może to stąd się wzięło takie skojarzenie?
OdpowiedzUsuńJa bym dodała do tego jeszcze "Lśnienie". :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze. :)
OdpowiedzUsuńTaką informacje znalazłam w internecie, ale jakoś nie mogłam jej zweryfikować, dlatego dziękuje za odpowiedzi i rozstrzygnięcie moich wątpliwości ;]
OdpowiedzUsuńJak ja mogłam zapomnieć o Skazanych! To też rewelacyjny film! :)
OdpowiedzUsuńTo ja znowu "Skazania na Shawshank" oglądałam kilkadziesiąt razy (zaczęłam jakoś od 12roku życia :P) i nadal mnie się nie znudził :D Super film na podstawie genialnego opowiadania ;] "Zielona mila" oczywiście też jest świetna, ale tę widziałam już mniej razy :]
OdpowiedzUsuńOglądałam "Zieloną milę"- film genialny, niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej z książek Kinga, ale planuję sobie zrobić mały prezent z jakiejś najbliższej okazji i zobaczyć o co tyle szumu, a także sprawdzić, jak to ujęłaś, "po której stronie barykady stanę". :D
OdpowiedzUsuńpo której stronie barykady
po której stronie barykady
Oby po tej właściwej, czyli za Kingiem :D:D
OdpowiedzUsuńTeż tak podejrzewam, ale nie wyprzedzajmy faktów :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą, jak słyszę te "usprawiedliwienie" to mam ochotę wziąć "To" w grubej oprawie i rąbnąć tej osobie w głowę. Ale oczywiście to tylko ochota >.<
OdpowiedzUsuńLśnienie, Zielona Mila i Misery to naprawdę świetne ekranizacje!:)
OdpowiedzUsuń