sobota, 30 listopada 2013

Zakazana książka Stephena Kinga...


Co smakuje najlepiej? Wiadomo – owoc zakazany. Często nie ze względu na smak, a jedynie dlatego, iż jest niedozwolony. Bo z tym smakiem bywa różnie… Czasem wcale nie pieści naszych zmysłów, ale wręcz drażni, lecz pragnienie posiadania go często jest silniejsze od wszystkiego innego…

I razu pewnego nasz Mistrz kochany, Stephen King, pokazał światu pewną skromną gabarytowo książkę, pozwolił się nią przez chwilę cieszyć, by za czas jakiś obwieścić swoim fanom, że już nigdy jej nie zobaczą… To tak jak dać psu do powąchania smakowitą kość i natychmiast mu ją odebrać. Co gorsza, inne psy mogą na nią tylko z daleka popatrzeć, nawet powąchać im jej nie będzie dane… Ale wróćmy do ludzi, Kinga i osławionej książki.

„Rage”, bo o tej książce mowa, powstała dawno temu – w czasach, gdy King był bardzo młody i tak naprawdę jeszcze mało wiedział o pisaniu, mimo że już zdobywał doświadczenie w tej dziedzinie. Napisał wtedy dwa teksty. Pierwszy z nich to dobrze już fanom znany „Wielki marsz” (który osobiście bardzo cenię i polecam), a drugi – „Getting it On”. Obydwie opowieści nie wzbudziły zainteresowania u wydawców, dlatego nie ujrzały prędko światła dziennego – dzielnie zbierały kurz w czeluściach szuflad pisarza… Jednak w końcu przyszedł czas chwały i uwielbienia dla Kinga. „Carrie” okazała się być niekwestionowanym hitem i to ona pozwoliła Mistrzowi na wypuszczenie na rynek (w 1977 roku) „Getting it On”, ale już pod zmienionym tytułem, tj. „Rage”, i pod pseudonimem Richard Bachman. O czym jest ten tytuł?

Jest to dość prosta jak na obecne czasy historia i takim też stylem napisana. Główną areną, na której dzieje się akcja, jest szkoła w Placerville, a najważniejszą postacią biorącą udział w zdarzeniach jest Charles Decker – nastolatek zmagający się z wszystkimi problemami człowieka dojrzewającego, jednak znajdującymi swe ujście w sytuacji, która nie powinna się była zdarzyć… Chłopiec bowiem pewnego dnia przynosi do szkoły broń, zabija dwoje nauczycieli, a uczniów jednej z klas więzi jako zakładników. Po co to robi? Nie, nie dla pieniędzy, nie dla wymuszenia lepszych stopni czy by się popisać. Robi to, aby… porozmawiać. Charles zaczyna się przed nimi otwierać, opowiada im o swoim życiu – o tym, co nie dawało mu spokoju, czego się wstydzi, uważa za swoje słabości… Sytuacja staje się dziwna – siłą rzeczy pozostali uczniowie również zaczynają się zwierzać i nagle okazuje się, że wszelkie szkolne podziały (tak mocno akcentowane w amerykańskich szkołach po dziś dzień) zacierają się… Na ten jeden jedyny moment wszyscy stają się równi, bez względu na to, czy grają w szkolnej lidze, czy są cheerleaderkami, czy zwyczajnymi uczniami. I to jest w tej książce najpiękniejsze, mimo tragicznego tła…

Sama miałam okazję czytać tylko amatorskie tłumaczenie „Rage”, więc do końca nie wiem, czy błędy, które w nim dostrzegłam, wynikały ze słabego przekładu, czy raczej popełnił je nastoletni wówczas King. Jednak ze znanych mi już opinii wynika, że w oryginale tekst posiada liczne niedociągnięcia i ewidentnie widać, że jego autorem jest człowiek niebędący profesjonalnym pisarzem. Pomimo tych zastrzeżeń na uwagę na pewno zasługuje emocjonalny wydźwięk opowieści – mocny, dosadny, bardzo pesymistyczny… Na pierwszy rzut oka daje się zauważyć, że autor wlał w nią to, co skrywał wewnątrz siebie samego – to, z czym boryka się wielu nastolatków w okresie burzy hormonów.

Nic więc dziwnego, że po „Rage” masowo sięgali inni nastolatkowie. Być może widzieli w Charlesie samych siebie, być może był on dla nich wzorem… W dniu 20 kwietnia 1999 roku w Columbine High School (Kolorado, USA) doszło do tragedii na ogromną skalę. Dwoje nastolatków zamordowało dwanaścioro uczniów szkoły, jednego nauczyciela, wiele osób zostało rannych. Napastnicy popełnili samobójstwo.
Mówi się, albo raczej krąży taka legenda, że w pokoju jednego ze sprawców podobno znaleziono egzemplarz „Rage”. Gdy King się o tym dowiedział, zadbał o wycofanie książki z obiegu i zabronił wydawania jej gdziekolwiek i kiedykolwiek. Zakaz ten najdłużej obowiązuje w USA, w innych miejscach globu krócej, dlatego tekst ten można znaleźć jeszcze w zbiorze „The Bachman Books”.

Kto czuje się w obowiązku posiadania tej książki, może próbować szczęścia na licytacjach. Pod warunkiem, że ma wolne 3-4 tysiące złotych, bo mniej więcej za tyle – w przeliczeniu na naszą walutę – można ją nabyć… A spodziewam się, że cena ta nadal będzie sukcesywnie wzrastać… Skoro jednak płaci się krocie za kawior czy trufle i nie jest to zakup, którym można cieszyć się długo, to dlaczego nie zafundować sobie takiego cacka, opatrzonego nazwiskiem Kinga? :) Chcielibyście mieć na swojej półce ten zakazany owoc?

Ewa - Książkówka

Okładka polskiego, kolekcjonerskiego
"Rage" stworzonego przez grupę fanów


18 komentarzy:

  1. O, nie! Ja bym nie wydała tyle na ta książkę! Lubię Kinga, ale nie jestem szalona :) Ja mam jedynie "Rage" w nieoficjalnym tłumaczeniu. I sobie tak czeka, aż mi się zechce po nią sięgnąć. Teraz chce mi się jeszcze mniej za nią brać ;)

    ć
    ć
    ć

    OdpowiedzUsuń
  2. "Rage" to taki kąsek dla zaawansowanych fanów Kinga. :) Literacko szalenie wartościowy nie jest, ale znać trzeba. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny tekst, mam Rage w pdf-ie, więc przeczytam, ale mnie zaciekawiłaś. Nie dziwię się, że wycofał tą książkę z rynku. Pewnie będzie się teraz czuł winny do końca życia, że jego utwór poniekąd przyczynił się do tej tragedii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, czy faktycznie tak było wie tylko on i policja... Ale pewnie dużo w tym prawdy na nieszczęście tych, którzy zginęli...

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie chyba zadowolę się tym luźnym tłumaczeniem, bo 4 tysiące drogą nie chodzi. A ile za to by było innych książek *___* Ale muszę to w końcu przeczytać, bo mam ten plik na komputerze i kusi. W sumie taki przelew nastoletnich frustracji jest dobry tylko na stronach książki. Jakoś nie widzę jak ktoś wchodzi do mojej szkoły z bronią, zresztą u nas nie ma tak mocnych podziałów. Jakieś na pewno będą, ale nie aż tak mocne jak w Ameryce.

    OdpowiedzUsuń
  6. W niektórych szkołach już ponoć te podziały są silnie akcentowane nawet u nas. Niedobrze...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem fanką tego autora. A żeby czytać czyjeś książki z dzieciństwa trzeba być naprawdę wielkim fanem...o stalowych nerwach. Tak nawiasem mówiąc, znam bibliotekę która by i taką książkę dostarczyła, słynie z tego że można w niej zamówić wszystko :)
    Jednocześnie na przykładzie tej książki widać, że literatura wciąż ma wielką moc, i dyktatorzy słusznie wprowadzali spisy ksiąg zakazanych ...

    OdpowiedzUsuń
  8. mam w planach przeczytanie tego amatorskiego tłumaczenia;) co do samej książki to wydaje się ciekawa, poza tym nie obwiniałabym ani autora ani książki za zbrodnie tych nastolatków - to oni mieli problemy, których ani szkoła ani rodzina nie dostrzegali...w USA zdarza się to niesamowicie często...czemu tak się dzieje nie wiem...ja nie jestem w stanie zrozumieć jak można tak krzywdzić innych i na koniec popełnić samobójstwo...jakoś nie mieści mi się to w głowie...ten wątek był także pokazywany w wielu filmach i serialach...zdecydowanie chcę ją przeczytać i móc się podzielić przemyśleniami;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlatego i ja "Rage" polecam tylko zagorzałym fanom Kinga. :) Tak, literatura ma wielką moc tylko szkoda, że dość często w negatywnym sensie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak sama zauważyłaś, ci chłopcy mieli problemy i to nie małe... Najwyraźniej w porę nikt się nimi nie zajął tak jak należało i wybrali rozwiązanie najgorsze z możliwych...

    OdpowiedzUsuń
  11. no niestety życie, ze tak powiem...osobiście uważam że dzieciaki powinny czytać takie książki ( w sensie tematyki) w szkole lub chociaż omawiać i żeby ktoś im pomagał zauważać że te zachowania są złe tak jak i brak rozmowy jest nieodpowiedni....jeśli jest nam źle, dzieje się krzywda należy rozmawiać...niestety czasem wkrada się błędne koło... King skoro tak drastycznie zareagował musiał się mocno przejąć i coś musiało być na rzeczy...bo przecież jest tyle książek ze złymi wzorcami, a nie są zakazywane.... chocby każdy kryminał w którym występują mordercy i "podsuwają" pomysły młodym ludziom...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ano właśnie... Rodzice zabiegani, dzieckiem nie ma się kto zająć a z kolei i dzieci coraz bardziej zamykają się w sobie... Inna sprawa, że w Ameryce dostęp do broni jest zdecydowanie zbyt łatwy... Nie do pomyślenia, że dwóch dzieciaków dorwało broń i zaczęło strzelać... Zresztą, takich przypadków już było wiele.

    OdpowiedzUsuń
  13. no widzisz "Rudy" też poruszał tę kwestię, a ostatnio była w stanach afera bo 7 latek dostał broń od ojca na urodziny i klops...niby broń miała być nienabita...dzieciak gdzieś ją znalazł i postrzelił w zabawie w Indian i kowbojów brata...

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju, koszmar! Gdzie jego ojciec miał rozum?

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę, że King zbyt osobiście podszedł do tematu. To, ze w Ameryce dochodzi do takich czynów to nie wina książki, ale np. łatwego dostępu do broni, ogólnie jej legalność.

    Z tego co piszesz książka mogłaby być przestrogą, pewną wskazówką, formą początkowego dialogu między młodym a dorosłym, a nie motorem napędzającym takie tragedie.

    Książke bym przeczytała, jasne, czemu nie, ale nie ma znaczenia to, że jest to King, po prostu treść jest intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiesz, ten incydent był wyjątkowo tragiczny w skutkach, chyba jeden z pierwszych na tak dużą skalę. Nie dziwię się, że King się tym przejął, ale np. teraz mógłby już zezwolić na wydawanie jej znów.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cóż, żyję w tej społeczności, ale jakoś nigdy tego nie zauważyłam. Owszem, są podziały np między klasowe, ale nie ma czegoś takiego, ze jeśli się nie zalicza do danego grona, to nie wolno wśród niego przebywać.

    OdpowiedzUsuń

ShareThis